W drugiej odsłonie latarnika wyborczego, na pytania dotyczące gminy Długołęka odpowiada kandydat na wójta Wojciech Błoński.

Na naszym portalu przybliżamy wam założenia programowe i najważniejsze postulaty poszczególnych kandydatów na wójta gminy Długołęka. Wszystkim osobom ubiegającym się o to stanowisko zadaliśmy takie same pytania. W pierwszej odsłonie latarnika wyborczego odpowiedział na nie Jan Augustynowski.

Teraz swoje pomysły na zmiany w Długołęce przedstawia Wojciech Błoński, kandydujący z Komitetu Wyborczego Wyborców Wojciecha Błońskiego.

Błoński ma 46 lat, pochodzi z Kątnej, gdzie w przeszłości jego dziadek piastował funkcję sołtysa. Od urodzenia związany z gminą Długołęka, obecnie mieszkaniec Wilczyc. W przeszłości zawodowy koszykarz, wychowanek Śląska Wrocław, czterokrotny mistrz kraju i reprezentant Polski. Przedsiębiorca z ponad 20-letnim doświadczeniem (branża elektryczno-informatyczna). Od 8 lat jest radnym w Radzie Miejskiej Wrocławia.

Jakie są najmocniejsze strony gmina Długołęka? W których obszarach gmina rozwija się najprężniej?

Wojciech Błoński: Mocną stroną naszej gminy na pewno jest położenie tuż obok Wrocławia oraz w ciągu dróg S8/98 i wynikające z tego korzyści – jest to zarówno dobre miejsce do mieszkania, jak i dobre miejsce na biznes. Należałoby to jak najlepiej wykorzystać, co na razie udaje się tylko częściowo.

Mamy też piękną przyrodę, dużo lasów i stawów, wiele stadnin koni, lokalne pracownie ceramiczne, miejsca historyczne, słowem mamy duży potencjał turystyczno-rekreacyjny, czego w zasadzie prawie w ogóle nie wykorzystujemy, nie zarabiamy na tym jako gmina, nie zarabiają nasi mieszkańcy. Mamy też wspaniałych mieszkańców, wielu z nich jest pełnych inicjatywy, ale nie mają często odpowiedniego wsparcia ze strony władz.

Z całą pewnością gmina najprężniej rozwija się pod względem przyrostu mieszkańców. Nowe domy powstają jak grzyby po deszczu. Przyciągamy ludzi młodych, często ponadprzeciętnie zarabiających, ale zamiast to wykorzystać, ograniczamy się do pełnienia wyłącznie roli sypialni dla Wrocławia. To jest smutne.

Jakie problemy w gminie Długołęka są aktualnie najpilniejsze? Czym w pierwszej kolejności zająłby się Pan jako wójt?

Najpilniejszą sprawą, na którą czekają tysiące mieszkańców, są bezsprzecznie niezbędne inwestycje – drogi, kanalizacja, chodniki, oświetlenie. Te problemy są zgłaszane w zasadzie na każdym moim spotkaniu. Liczba mieszkańców gwałtownie się zwiększa, ale nie idzie za tym równie szybki rozwój infrastruktury. Brakuje żłobków, przedszkoli, szkół. Kuleje komunikacja zbiorowa, nie ma dróg rowerowych. W Mirkowie, Wilczycach i Kiełczowie w ciągu lata były ciągle problemy z ciśnieniem wody.

Zacząłbym więc od budżetu, bo na to wszystko trzeba znaleźć pieniądze. Obecne władze zasłaniają się brakiem funduszy, ja jestem jednak głęboko przekonany, że jest wiele możliwości, aby zwiększyć gminny budżet. Trzeba tylko aktywnie o nie zabiegać. Mam już na to zresztą konkretny plan.

Jego główne filary to przede wszystkim większa aktywność samorządu w pozyskiwaniu środków zewnętrznych. Są różne programy unijne, krajowe, regionalne np. takie jak „Dolnośląski Delfinek”, w ramach którego budowane są przyszkolne baseny. Gmina obecnie w niewielkim stopniu wykorzystuje środki z takich programów. Co zresztą widać gołym okiem, gdy przejechać się po gminie – tablice potwierdzające takie dofinansowane inwestycje można policzyć dosłownie na palcach jednej ręki.

Kolejną sprawą są atrakcyjne zachęty dla mieszkańców, aby meldowali się na terenie naszej gminy i tu rozliczali podatek dochodowy. Trzeba pamiętać, że gminy otrzymują blisko 40% wpływów z PIT, więc jest o co się bić. Takimi zachętami może być np. konkurs z jakąś wartościową nagrodą. Coś podobnego robi już Wrocław, ale tam – rzecz jasna – szanse na wygraną są znacznie mniejsze, bo jest więcej mieszkańców.

Ważną sprawą jest też ścisła współpraca z Wrocławiem i innymi samorządami, która obecnie jest szczątkowa. Wiele inwestycji i projektów da się realizować taniej jeżeli przeprowadza się je wspólnie. Jest dla mnie np. kompletnie niezrozumiałe, że Gmina Długołęka nie przystąpiła do Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Aglomeracji Wrocławskiej, w którym udział niesie przecież bardzo dużo korzyści, a stowarzyszone są nawet tak odległe gminy jak Międzybórz i Strzelin. One na tym korzystają, dlaczego my nie? Brakuje współpracy, za dużo rzeczy robimy sami, wydając na to więcej pieniędzy, albo nie robimy wcale. Przecież to strasznie niegospodarne.

Rozpocząłbym też intensywne działania, aby nieodpłatnie pozyskać tereny inwestycyjne od Skarbu Państwa. Na przykład pod inwestycje infrastrukturalne, które przecież Skarb Państwa chętnie wspomaga. Dzięki temu można np. znacznie taniej stworzyć parkingi Park & Ride, albo pozyskać tereny rekreacyjne, na które można przyciągnąć inwestorów. Takich możliwości jest mnóstwo. Trzeba tylko ruszyć głową.

Wreszcie, postawiłbym na wsparcie lokalnego biznesu. To są też wpływy z podatków, więc o lokalne firmy trzeba dbać, trzeba wspierać ich rozwój, przyciągać nowe. Szczególnie przy tak dogodnym położeniu jakie mamy jako gmina. Tuż obok Wrocławia, dwie ważne trasy – S8 i 98 przebiegają przez gminę, za chwilę będzie też Wschodnia Obwodnica Wrocławia. To wszystko daje okazję do przyciągnięcia inwestorów, a tym samym zwiększenia wpływów do gminnego budżetu.

To tylko najważniejsze punkty. Pewne jest jedno – obecne władze gminy spoczęły na laurach, realizują wyłącznie wycinek tego, co niezbędne, wypaliły się z pomysłów albo im się zwyczajnie nie chce. Trzeba zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Pieniądze czekają, tylko trzeba o nie się postarać, a jak będzie ich w kasie gminy więcej, to szybciej będzie można odpowiadać na problemy, które zgłaszają mieszkańcy.

Jakie są Pana priorytety i najważniejsze postulaty na nadchodzącą kadencję w następujących obszarach?

Komunikacja zbiorowa

Uważam, że jako samorząd gminny powinniśmy nawiązać ścisłą współpracę z Wrocławiem oraz gminami sąsiednimi w tej kwestii. Wykorzystanie komunikacji zbiorowej wszystkim przecież się opłaca – to mniejsze korki, niższe wydatki na infrastrukturę drogową, to także nasze zdrowie, bo wdychamy mniej spalin. Na pewno należy zwiększyć liczbę kursów autobusowych, szczególnie tych porannych i popołudniowych, tak aby mieszkańcy mogli swobodnie dotrzeć do pracy i z niej wrócić.

Uważam też, że należy maksymalnie wykorzystać potencjał przebiegających przez gminę linii kolejowych z Trzebnicy i Oleśnicy, zapewniając mieszkańcom bezpłatną komunikację busami do stacji, a nawet – wybiegając w przyszłość – do pętli planowanego tramwaju na wrocławskim Psim Polu. Przecież takim busem z Kiełczowa, czy Domaszczyna można by dostać się na stację w Długołęce w kilka minut.

Idąc dalej, jestem przekonany, że bardzo dobrym rozwiązaniem byłaby również budowa parkingów Park & Ride przy przystankach/stacjach kolejowych wzdłuż linii z Oleśnicy. Parkingów oczywiście utwardzonych, oświetlonych, z monitoringiem i podglądem wideo przez Internet, tak aby mieszkańcy bez obaw mogli pozostawić tam swoje samochody, które przecież często są dorobkiem ich życia, a następnie wygodnie przesiąść się do komunikacji zbiorowej. Powinny stanąć tam również wiaty na rowery, w końcu coraz więcej osób już porusza się albo chciałoby poruszać się na rowerach. Chciałbym aby powstały nowe drogi rowerowe, także do tych stacji.

Brak wykorzystania potencjału kolei jest w ogóle dla mnie niezrozumiały. W końcu już teraz pociągi na linii z Oleśnicy jeżdżą w szczycie co ok. 20 minut, a do centrum Wrocławia (np. stacji Wrocław Nadodrze czy Mikołajów) jedzie się raptem 15-20 minut. Cała podróż do centrum Wrocławia, nawet w szczycie, mogłaby więc zamknąć się w czasie poniżej pół godziny, a nie tak jak teraz, godzinę i dłużej, stojąc w korkach.

Kolejną sprawą jest ujednolicenie biletowe. Nie może być tak, że jadąc autobusem 934 z Jaksonowic trzeba zapłacić 5 zł za bilet, dojeżdża się do Psiego Pola we Wrocławiu, a tam trzeba kupić kolejny bilet za 3,4 zł na komunikację miejską. Chciałbym rozmawiać z Wrocławiem, aby wprowadzić jeden bilet, z którym można by się poruszać w ramach Wrocławia i Gminy Długołęka. Dobrym pomysłem byłoby także włączenie komunikacji gminnej do systemu UrbanCard. Jeden abonament, obejmujący komunikację wewnątrz Wrocławia i gmin ościennych, a w nim komunikacja miejska, międzygminna, Koleje Dolnośląskie i regionalne. To jest w naszym wspólnym interesie i to da się zrobić, tylko trzeba o to zabiegać, trzeba rozmawiać, trzeba współpracować!

Zresztą cały zachodni świat idzie w kierunku budowania sprawnej komunikacji zbiorowej. Sprawna komunikacja zbiorowa to też większy komfort dla tych, którzy w dalszym ciągu będą chcieli poruszać się samochodami.

Edukacja

Tu przede wszystkim należy pochylić się nad ograniczoną liczbą miejsc w placówkach oświatowych, chodzi mi przede wszystkim o żłobki i przedszkola, czyli pierwsze etapy edukacji dzieci. Uważam, że należy maksymalnie wykorzystać potencjał prywatnych jednostek, by poprzez odpowiednie dofinansowania tych placówek, zwiększać liczbę miejsc dostępnych dla dzieci z terenu naszej gminy. To przecież jest z korzyścią nie tylko dla mieszkańców, ale też dla gminy, bo to są firmy zlokalizowane na naszym terenie, tu płacące podatki, zatrudniające mieszkańców z naszej gminy. To wszystko się opłaca!

Nie trzeba od razu snuć nierealnych planów o szeroko zakrojonych, bardzo drogich inwestycjach w budowanie dużych kompleksów przedszkolnych i szkolnych. Czego – po latach zaniedbań na tym polu – nie zrealizujemy przecież w ciągu miesięcy, tylko lat. Takie są realia i chyba wszyscy zdają sobie z tego sprawę. Zacznijmy od dobrego wykorzystania tego, co już jest na wyciągnięcie ręki. Od współpracy z istniejącymi prywatnymi placówkami, zachętami do otwierania nowych. To powinno załatwić najbardziej palące problemy, na które trzeba odpowiedzieć teraz, jak najszybciej, bo dotyczą tysięcy mieszkańców naszej gminy.

Równolegle zaś planujmy nowe inwestycje i pozyskujmy na nie środki. One muszą powstać – przede wszystkim nowy kompleks szkolno-przedszkolny na terenie Kiełczowa, miejscowości w naszej gminie o największej liczbie mieszkańców. Tego jednak nie da się zrobić w miesiąc czy dwa.

Niestety – jak wynika z moich rozmów z wieloma przedstawicielami oświaty z terenu naszej gminy – podstawowym problemem jest brak sprawnego zarządzania oświatą. Wdrożony został centralny model decyzyjny z pominięciem głosów osób faktycznie odpowiedzialnych za prawidłowe funkcjonowanie jednostek oświatowych. W mojej ocenie rolą wójta nie jest „sterowanie” oświatą, a wsłuchiwanie się w głos dyrektorów poszczególnych placówek i pomoc w poszukiwaniu wspierających rozwiązań dla oświaty od wsparcia kadry dydaktycznej po umożliwienie rozwoju talentów i potencjału naszych dzieci.

Brak współpracy z mieszkańcami, brak słuchania ich głosów to w ogóle szerszy problem w naszej gminie. Władza jest niedostępna dla mieszkańców, funkcjonuje w oderwaniu od ich potrzeb i problemów. Ja chciałbym to zmienić, być bliżej ludzi.

Komfort życia mieszkańców

To temat-rzeka. Przede wszystkim to kwestia zapewnienia dostępu do podstawowej infrastruktury bytowej, o czym już wspominałem na początku. Szczególnie kanalizacja, drogi i oświetlenie – to są elementarne potrzeby mieszkańców i gmina musi działać w tym kierunku, aby jak najszybciej je zapewnić. Mamy XXI w., a w wielu miejscach gminy mieszkańcy od lat borykają się wywozem nieczystości, a także kurzem i błotem na prowizorycznie utwardzonych drogach.

Poza tym brakuje przestrzeni publicznej przyjaznej mieszkańcom, budowane są nowe domy, powstają nowe osiedla, ale nikt nie dba o to, aby zapewnić mieszkańcom przestrzeń do rekreacji, odpoczynku, czy integracji. Tymczasem czasami naprawdę niewiele trzeba, aby takim wyzwaniom sprostać. Wystarczy zagospodarować jakiś skwer, postawić kilka ławeczek, zasadzić drzewa, kwiatki i już może być przyjemniej. Dobrym przykładem jest ulica Wiejska i Stawowa w Długołęce. To miejsce aż się prosi, aby je tak zagospodarować.

Tereny zielone to w ogóle szerszy problem. Niby mieszkamy w zielonej gminie, ale wiele nowych osiedli jest budowanych w szczerym polu. Przecież można zachęcać deweloperów do przeznaczania części przestrzeni na tzw. parki kieszonkowe. To wszystko nie są w skali, nawet obecnego, budżetu gminy wielkie wydatki, a jak wiele zmieniają z punktu widzenia mieszkańców.

Na podniesienie komfortu życia wpływa także lepszy dostęp do oferty kulturalnej i rozrywkowej np. Wrocławia. Nie musimy przecież budować np. własnego aquaparku, zresztą gminy obecnie na to nie stać. Możemy jednak zapewnić sprawną komunikację z Wrocławiem, Trzebnicą, albo Oleśnicą, o czym mówiłem wcześniej, właśnie po to, by zarówno dorośli, jak i młodzież mogli się tam dostać.

Kolejną sprawą jest wspomaganie osób starszych i niepełnosprawnych. Utworzenie Gminnego Ośrodka Pobytu Dziennego dla Seniorów – bezwzględnie jest to potrzebne w naszej gminie. Powołanie asystentów osób niepełnosprawnych, którzy zapewnią swoim podopiecznym zachowanie niezależności, ułatwią funkcjonowanie i będą przeciwdziałać wykluczeniu z życia społecznego.

Istotną kwestią jest też czystsze otoczenie, czystsze powietrze. Zaczął się sezon grzewczy, znów widać i czuć, że wielu mieszkańców pali w piecach odpadami, są rejony gdzie naprawdę wieczorami ciężko się oddycha. Wynika to czasami z ograniczeń finansowych, ale często z niewiedzy, że to coś złego, że zatruwa się powietrze, że może powodować groźne choroby. Są programy dofinansowujące wymiany pieców, ale potrzebna jest także edukacja. Nie jestem zwolennikiem od razu kontroli i karania – to często starsi mieszkańcy, nie widzący w tym nic złego. Zacznijmy więc od edukacji, aby zmniejszyć to zjawisko. To również wpływa na komfort życia i zadowolenie mieszkańców.

To tylko kilka przykładowych problemów, jak wspomniałem temat jest bardzo szeroki.

Zarządzanie gminą i urzędem gminy

Od samego początku w swoim programie wyborczym stawiam na dialog społeczny. Zarządzanie gminy musi opierać się na bliskim kontakcie z ludźmi, bo przecież w ich interesie występuje wójt i podległa mu rada. Funkcję wójta postrzegam właśnie jako służbę na rzecz mieszkańców, dlatego głos mieszkańców będzie dla mnie priorytetem.

Urząd powinien pracować sprawnie w godzinach przystępnych dla mieszkańców, gdzie będzie można szybko i komfortowo załatwić wszelkie formalności. Zamierzam wprowadzić – dwa dni w tygodniu – nowe godziny pracy urzędu, konkretniej mówiąc w godzinach 9-17, tak by mieszkańcy nie musieli zwalniać się z pracy, aby pozałatwiać prozaiczne sprawy.

Nie chcę jednak zamykać się w urzędzie, nie chcę aby mieszkańcy występowali w roli petentów, tylko partnerów z którymi się rozmawia. Właśnie dlatego obiecałem w kampanii, że jeżeli zostanę wybrany, będę systematycznie, co kwartał, przyjeżdżał do każdej, nawet najmniejszej miejscowości w gminie, na cykliczne spotkania z mieszkańcami. Będę słuchał propozycji mieszkańców, rozmawiał i wspólnie z mieszkańcami decydował, co robimy i co najważniejsze – to mieszkańcy będą mnie z tego rozliczać. Nie stronię od kontaktów z ludźmi, nie boję się rozmawiać o problemach, to wójt ma być dla mieszkańców, a nie mieszkańcy dla wójta. To wszystko wydaje się niby oczywiste, ale jak widać po stanie obecnym, nie dla każdego…

Planowanie przestrzenne

Nieumiejętne planowanie przestrzenne to bolączka wielu gmin. Po naszej gminie szczególnie widać, do czego może prowadzić nieokiełznana, niekontrolowana rozbudowa, bez przemyślenia, bez konsultacji. Braki w infrastrukturze, kiepskie rozwiązania urbanistyczne, w efekcie niezadowoleni inwestorzy, deweloperzy i – przede wszystkim – mieszkańcy.

W mojej ocenie jest to efekt dwóch zaniedbań – słabej współpracy z urbanistami oraz, co jeszcze gorsze, braku współpracy z mieszkańcami, otwarcia się na ich głosy. Ostatnio, na jednym z profili mieszkańców Domaszczyna na Facebooku, widziałem podsumowanie ciekawej konferencji o partycypacji społecznej. Wniosek tej konferencji był taki, że wczesne konsultacje z mieszkańcami pozwalają uniknąć całego szeregu problemów, z jakimi mamy do czynienia przy planowaniu przestrzennym, a często wypracować nawet lepsze rozwiązania niż te, na które wpadną urzędnicy. Przytaczano przykład Ustki. Wiele gmin przeprowadza takie konsultacje za późno, traktuje je jako niewdzięczny obowiązek, a nie szansę na kompromis.

Ja jestem pełen pokory, ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę, że urzędnicy wcale nie wiedzą wszystkiego najlepiej, nie są ekspertami od urbanistyki, często nie patrzą przez pryzmat mieszkańca danej ulicy, osiedla, przez pryzmat jego lokalnych problemów i potrzeb. Dlatego ja, jeżeli zostałbym wybrany, postawiłbym na lepszą współpracę z mieszkańcami i urbanistami. Więcej rozmów, więcej konsultacji, więcej udziału ludzi w procesie dochodzenia do ostatecznej decyzji, którą – pamiętajmy – muszą podjąć jednak urzędnicy. Jednak przy takim podejściu wszyscy zainteresowani będą bardziej zadowoleni niż gdy będzie im się odgórnie narzucać jakieś rozwiązania.

Gmina powinna też odpowiadać na obawy mieszkańców, jeżeli mamy sytuację taką jak w Bielawie, gdzie mieszkańcom grozi wybudowanie potężnej przetwórni odpadów i setki jeżdżących ciężarówek, co znacznie pogorszyłoby ich komfort życia, to trzeba zrobić wszystko, użyć wszelkich możliwych środków, aby do takiej budowy nie dopuścić.

Z drugiej jednak strony inwestycje są ważne, bo skutkują wpływami podatków do gminnego budżetu. Jednak położenie gminy jest tak dogodne, że nie trzeba tu zaraz ściągać ciężkiego przemysłu, firm uciążliwych dla środowiska i mieszkańców. Mamy świetne tereny pod inwestycje o charakterze handlowym, co widać bardzo dobrze na przykładzie szeregu salonów samochodowych w Długołęce oraz marketu budowlanego Leroy Merlin w Mirkowie. Inwestorów trzeba przyciągać, ale trzeba to też robić z głową. Tworzyć takie plany zagospodarowania przestrzennego, aby była przestrzeń na nowe inwestycje, ale by nie były one uciążliwe dla mieszkańców.

Przede wszystkim jednak – zasięgać opinii ekspertów, konsultować z mieszkańcami, po prostu rozmawiać o tym. Tego obecnie brakuje, a skutki jakie są widzimy wszyscy…

Inwestycje i gospodarka

Odpowiedź na to pytanie już w zasadzie zapoczątkowałem wyżej. Warto tylko uzupełnić, że o inwestorów i inwestycje trzeba aktywnie zabiegać. Oni nie przychodzą sami, a przynajmniej nie w takim stopniu jak się wszystkim może wydawać. Gmina Długołęka jest zresztą dobrym przykładem. Jesteśmy świetnie położeni, tuż obok Wrocławia, a jak daleko nam do Kobierzyc. Inwestorzy we Wrocławiu, m.in. masa firm IT, też nie pojawiła się z przypadku – to efekt promocji miasta, uczestnictwa w targach, setek spotkań, po prostu ciężkiej pracy. I tę pracę Urząd Gminy musi wykonywać, a nie siedzieć z założonymi rękoma.

Chciałbym też podkreślić, że oprócz przyciągania nowych inwestorów, bardzo ważne jest dla mnie również wsparcie lokalnego, funkcjonującego już biznesu. Chciałbym wprowadzić cykliczne spotkania networkingowe dla przedsiębiorców z gminy oraz partnerów spoza naszego rejonu, by umożliwić obu stronom stały kontakt i pozyskiwanie nowych rynków zbytu. Spowoduje to w konsekwencji zwiększanie dochodów obecnych przedsiębiorstw, ale będzie również zachętą dla nowych przedsiębiorców do inwestowania na terenie gminy. Istotna jest też dokładna analiza przyszłych inwestorów, aby nie dopuszczać na teren gminy uciążliwych inwestycji.

Przemysł i rolnictwo

Temat przemysłu już omówiliśmy, więc skupmy się na rolnictwie – w końcu wielu mieszkańców gminy Długołęka, szczególnie jej północnych rejonów, to rolnicy. Uważam, że przede wszystkim powinniśmy aktywnie włączyć się do programu „Dolny Śląsk. Zielona Dolina Żywności i Zdrowia”, realizowanego na bazie porozumienia Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu i Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego. Program ten ma na celu poprawę konkurencyjności regionalnej gospodarki w obszarze żywności i zdrowia. W planach ma rozwój produkcji i zatrudnienia w obszarze żywności prozdrowotnej. Rolnicy z naszej gminy powinni mieć możliwość korzystania z zasobów produktowych, intelektualnych i technologicznych Uniwersytetu Przyrodniczego. Jeżeli zostanę wybrany, powołam specjalnego pełnomocnika, który będzie koordynował wprowadzanie tego projektu, pomagał rolnikom. Jest to przecież ogromna szansa na wyspecjalizowanie produkcji, uprawę ekologicznych produktów regionalnych, wytwarzanie niskoprzetworzonej żywności i nowe rynki zbytu. Produkty eko i bio mają przyszłość.

Poza tym chciałbym ułatwić lokalnym rolnikom sprzedaż swoich produktów. Dobrym pomysłem byłoby zorganizowanie np. co sobotę „Jarmarku Długołęckiego”, gdzie lokalni wytwórcy mogliby sprzedawać swoje wyroby. Gmina mogłaby przeznaczyć na ten cel jakieś atrakcyjne miejsce, wybudować tam estetyczne stragany, można by przyciągnąć tam także małą gastronomię – tzw. street food jest teraz przecież bardzo modny. Można by z tego zrobić atrakcję gminy, przyciągnąć klientów z Wrocławia i Oleśnicy. To nie tylko wpłynęłoby na zwiększenie dochodów przez rolników, ale także pozwalałoby na integrowanie społeczności mieszkańców naszej gminy.

Bezpieczeństwo

Chyba wszyscy widzimy, że w naszej gminie pod względem bezpieczeństwa – szczególnie dzieci, pieszych – nie jest najlepiej. Brakuje chodników i ścieżek rowerowych, nie wszędzie jest zamontowane oświetlenie, samochody jeżdżą po wielu drogach z zawrotną prędkością…

Władze tłumaczą te braki oczywiście ograniczonym budżetem. To bardzo wygodne, jednak wiele rzeczy da się poprawić bez wielkich nakładów, trzeba się tylko do tego przyłożyć, trzeba tego chcieć. Świetnym przykładem są elektroniczne tablice pomiaru prędkości w newralgicznych miejscach, pokazujące prędkość i w razie potrzeby komunikat „ZWOLNIJ”. To naprawdę świetnie działa, a nie kosztuje majątku.

Z kolei działania, które są obecnie przez gminę podejmowane, często nie zdają egzaminu – tu przykładem są progi zwalniające i tzw. wyniesione przejścia dla pieszych, które nie spełniają swojej roli. Są zdecydowanie zbyt wysokie, kierowcy muszą zwolnić przed nimi do 10-20 km/h, więc zaraz po przejechaniu progu gwałtownie przyspieszają. Progi powinny być budowane rozsądniej – częściej, ale być niższe, aby uspokoić ruch na dłuższym odcinku, jednocześnie nadal zapewniając, aby przejazd samochodem, czy autobusem był komfortowy.

Osobną sprawą są boczne uliczki, tu też często budowane są progi, co jest kompletnie bez sensu, bo utrudniają poruszanie się rodzicom z wózkami, dzieciom na hulajnogach czy rowerach, a wystarczyłoby zamiast nich wybudować tzw. szykany, utworzyć na nich klomby z roślinami. Ruch by się uspokoił, dzieci byłyby bezpieczniejsze, a jeszcze do tego byłoby ładniej.

Kwestią nie podlegającą żadnej dyskusji jest też konieczność wybudowania w gminie sieci dróg rowerowych. Dróg do stacji i przystanków kolejowych, do Wrocławia i pomiędzy miejscowościami w gminie. Tego oczywiście nie zrobi się od razu, to kosztuje, ale są na to środki zewnętrzne, o które chciałbym zabiegać. Chciałbym na to także wygospodarować środki z budżetu gminy, który jak mówiłem na początku, może być większy.

Ekologia i ochrona środowiska

Jednym z największych zagrożeń dla środowiska w gminie jest – cały czas – używanie do ogrzewania domów przestarzałych, nieefektywnych, mało wydajnych pieców opałowych. Standardem na zachodzie Europy, ale także w niektórych miastach i gminach w Polsce jest wprowadzanie projektów i dofinansowania wymiany takich systemów na fotowoltaika plus np. pompa ciepła z kolektorem gruntowym bądź powietrznym. Takie projekty będę wprowadzał w naszej gminie.

Należy też wspomnieć o działaniach edukacyjnych, programach społecznych mających na celu uświadamianie, jak bardzo duży wpływ na otaczające środowisko mają nasze codzienne decyzje, zakupy produktów, napojów w opakowaniach zwrotnych, segregacja śmieci – będę o tym rozmawiał z mieszkańcami gminy.

Sport i rekreacja

To bliski temat mojemu sercu, bo sam zawodowo uprawiałem sport i wiem, jak ważny jest w życiu człowieka. Na każdym poziomie – profesjonalnym i amatorskim. Muszą być jednak spełnione odpowiednie warunki. W ubiegłym sezonie GKS Mirków/Długołęka wywalczył historyczny awans do IV ligi, ale ze względów na problemy infrastrukturalne, nie otrzymał licencji na rozgrywanie swoich meczów na własnym boisku. Efekt jest taki, że musi korzystać z obiektu w Łozinie.

Inne kluby cały czas borykają się z utrzymaniem swoich obiektów i procedurami księgowymi, które są strasznie zawiłe. Trzeba tych działaczy, którzy całymi dniami poświęcają się pasji, odciążyć od czynności pozasportowych, żeby koncentrowali się wyłącznie na pracy – szkoleniu młodzieży i prowadzeniu klubów.

Na terenie gminy funkcjonuje klub lekkoatletyczny, ale jego potencjał też nie jest wykorzystany, a przecież trening ogólnorozwojowy to podstawa u młodych dzieci. Działają również lokalni sympatycy sportu – rowerzyści, czy miłośnicy nordic walking i do nich też trzeba wyciągnąć pomocną dłoń, pomyśleć o nowych trasach, wesprzeć w wyjazdach na zawody.

Kolejną sprawą jest szeroko pojęta rekreacja. Poza niewielkimi placami zabaw dla dzieci, zwyczajnie brakuje miejsc, gdzie mieszkańcy mogliby się spotykać. Na terenie gminy są piękne tereny, dużo stawów i lasów, ale z miejsc zagospodarowanych mamy w zasadzie tylko prywatną „Zieloną Oliwkę” w Kiełczowie oraz gminne parki w Godzieszowej i w Szczodrem. Tylko jak do nich bezpiecznie dojść albo dojechać? Brakuje tam chodników i dróg rowerowych, jak zresztą w całej gminie, o czym już wspomniałem wcześniej. Ciężko się tam wybrać z dziećmi na wycieczkę.

Park w Szczodrem to w ogóle szerszy temat. To miejsce z olbrzymim, a niewykorzystanym potencjałem. Przecież aż się prosi, aby reaktywować funkcjonujące tam kiedyś kąpielisko, uruchomić wypożyczalnię kajaków, rowerów wodnych, zorganizować plenerowe kino letnie, słowem stworzyć atrakcyjne miejsce wypoczynku dla mieszkańców naszej gminy. To jest możliwe i uważam, że wbrew pozorom wcale by tak dużo nie kosztowało. Na pewno znacznie mniej niż budowa basenu.

Można pozyskać środki zewnętrzne, przyciągnąć firmy, które mogłyby tam uruchomić kawiarenki, albo zasponsorować infrastrukturę. Być może wspólnie z prywatnym inwestorem udałoby się przy tej okazji odbudować pałacową oranżerię i w niej ulokować np. restaurację. Przecież to jest miejsce historyczne, stał tam niegdyś imponujący pałac, nawet jeżeli nie udało się gminie odzyskać jego pozostałości to można stworzyć tam ścieżkę historyczną. Przyciągnąć turystów. I na wiele z tych rzeczy da się pozyskać środki zewnętrzne! Trzeba tylko chcieć.